*Oczami Fran*
Po tej nieznośnej obecności Diego w końcu mogłam odetchnąć z ulgą.Mówiłam już ,że go nie lubię?Jeżeli nie to....nie lubię go.Wkurza mnie w nim wszystko.Nie wiem jak Violetta może się z nim przyjaźnić.Droga do domu zajęła mi jakieś 10-15 minut.Mogłabym iść nawet i to pół godziny.Trochę może i dziwne ,ale ja uwielbiam chodzić.Weszłam na tymczasową naszą posesje.Zamyślona wpadłam na rozbawionego Marco.
-Hej ,a tobie co tak wesoło?-zapytałam z przyjaznym uśmiechem
-Nie wchodź lepiej do domu-zaśmiał się tajemniczo
-Co?Czego?-zdziwiłam się
Marco potrząsną ze śmiechem głową i próbował patrzeć na mnie z mniej więcej normalną miną.
-No Marco mów co się tam dzieje-powiedziałam trochę przerażona
Biorąc pod uwagę to jacy wszyscy nasi przyjaciele są szaleni i mają strasznie dziwne pomysły mogę spodziewać się naprawdę wszystkiego.
-Violka i Leon urządzili sobie małą imprezkę-powiedział krótko śmiejąc się przy tym
-Możesz jaśniej?-zmarszczyłam brwi oczekując jego słów
-Kuchnia przeżyła swoją pierwszą wojnę-starał się być poważny ,ale jego zdolności aktorskie go przerosły
-To może pójdziemy na spacer?-zapytałam z nadzieją
Jeżeli jest aż tak źle jak mówi Marco to ja nawet nie chce tam wchodzić.Może ta dwójka dużych dzieci zmądrzeje za kilka godzin.Szczerze w to wątpię ,ale jak to mówią nadzieja umiera ostatnia.
*Oczami Ludmiły*
Wysiedliśmy ze statku i powolnym krokiem zmierzaliśmy ku fontannie.Fede szedł najwyraźniej czymś rozbawiony.Śmiał się sam do siebie.On coś brał?Nagle zatrzymał się i zaczął śpiewać.O matko święta w kim ja się zakochałam?Po chwili jego pomysł z śpiewaniem spodobał mi się bardziej.
Naty przewróciła oczami i zrezygnowana próbowała wspiąć się na drzewo.Stałam i patrzyłam w górę na gałąź nade mną.Oby nie spadł,oby nie spadł.
-Może byś pomogła?-upomniała się Naty
Westchnęłam ciężko i podeszłam do niej i złożyłam ręce ,a ona postawiła na nich nogę.Z całych sił próbowałam ją podnieść.Naty trzymał się jakiś gałęzi i próbowała podciągnąć za pomocą tych gałęzi.Na całe szczęście udało się i była już na drzewie.
-I co da....-nie dokończyła
Zdziwiona patrzyła w jakiś punkt za moimi plecami.Odkręciłam się i podążając za jej wzrokiem dodarłam do małego kotka idącego po woli po trawie.
To my się tyle męczymy ,żeby go ściągnąć z tego drzewa ,a on tak po prostu skacze.Wcześniej nie mogłeś?
Postanowiliśmy ogarnąć trochę dom po tej wielkiej bitwie ,ale ,gdy przyjrzeliśmy się wszystkiemu dokładniej te dobre chęci odeszły tak szybko jak się pojawiły.Violka zgarnęła z kanapy swój pamiętnik i chciała gdzieś chyba iść.Szybko się odwróciła i wpadła na mnie ,a pamiętnik wypadł jej z rąk.Przykucnęliśmy w tym samym czasie i wzięliśmy różowy notes w ręce.Powoli go podnosiliśmy ,a nasze dłonie się zetknęły.Gdy staliśmy już prosto spojrzeliśmy sobie w oczy.Po woli zacząłem się do niej zbliżać.Jedną ręką ująłem jej policzek ,a drugą cały czas trzymałem pamiętnik.Nasze twarze dzieliły milimetry.Nagle do domu wbiegł ktoś z głośnym krzykiem.Od razu po głosie poznałem ,że to Federico.Szybko odsunąłem się od Violetty i spojrzałem na nią niepewnie.Potem wzrok przeniosłem na Fede chowającego się za kanapą.Patrzył na nas trochę zdziwiony i jednocześnie zaciekawiony sytuacją.
Od Autora:
Przepraszamy ,że tak długo musieliście czekać na ten rozdział.Rozdział 12 obiecujemy dodać trochę wcześniej i bez żadnych opóźnień.
Zmieniliśmy wygląd bloga ,podoba się? Czy lepszy był tamten wygląd? :)
czytasz=komentujesz=motywujesz
-Wracamy już?-zapytałam ,gdy skończył śpiewać
-Okej to chodź.Niedaleko zaparkowaliśmy samochód-posłał mi szeroki uśmiech
Ujął moją dłoń i pociągnął za sobą.Nie protestowałam tylko starałam się dotrzymać mu kroku.Skręciliśmy w lewo i znaleźliśmy się na jakimś parkingu.Kilka metrów dalej stał samochód którym tu przyjechaliśmy.
*Oczami Camili*
-Naty spróbuj jeszcze raz wejść-rozkazałam
-A ty co?-oburzyła się
-Będę tu stać i pilnować ,żeby nie spadł-powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie -A jak ja spadnę?-zapytała
-To spadniesz-prychnęłam
-Może byś pomogła?-upomniała się Naty

-I co da....-nie dokończyła
Zdziwiona patrzyła w jakiś punkt za moimi plecami.Odkręciłam się i podążając za jej wzrokiem dodarłam do małego kotka idącego po woli po trawie.
To my się tyle męczymy ,żeby go ściągnąć z tego drzewa ,a on tak po prostu skacze.Wcześniej nie mogłeś?
*Oczami Leona*

Od Autora:
Przepraszamy ,że tak długo musieliście czekać na ten rozdział.Rozdział 12 obiecujemy dodać trochę wcześniej i bez żadnych opóźnień.
Zmieniliśmy wygląd bloga ,podoba się? Czy lepszy był tamten wygląd? :)
czytasz=komentujesz=motywujesz
CUDO!!!!!!
OdpowiedzUsuńBiedny kotek...
Fede to na serio coś musiał brać!!!!
Trzeźwy by chyba nie schował się za kanapą...
WOJNA!!!!!!!
Ciekawe kto teraz posprząta...
A teraz, jeśli chodzi o wygląd to jest fajny :) Taka miła odmiana po tym czarnym. {?}
Ja chyba też coś brałam... :/
Czekam na next <33
Dopiero co odkryłam tego bloga i już go kochamm ;*****
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę wspaniałą historię ;****
Na stówę bd tu częściej zaglądąła ;***
I teraz pytanie do cb ;**
Weszłabyś do mnie i oceniła mój blog ?
Bo zależy mi o opinii od tak wspaniałej bloggerki.
leonettaaq.blogspot.com
Mam nadzieję że skomentujesz i dodasz się do obserwatorów.
Kocham ;***