niedziela, 14 listopada 2021

bal




Rozdział 13

*Oczami Marco*

 Dziś już wracamy. Fede po wczorajszym upadku skręcił sobie kostkę.Oczywiście obwinia za to Leona.Dziewczyny nie były zadowolone ,gdyż to one musiały pojechać do szpitala.
Podzieliliśmy się na dwie grupy ,wracamy w takim samym 'składzie' jak wtedy ,gdy tu przyjechaliśmy.Mięliśmy wyjechać o wiele wcześniej ,jednak dziewczyny kategorycznie zabroniły.Przecież nie mogły przegapić żadnego wywiadu Zac'a. Po godzinie 12 wszyscy zebrali swoje manatki i ruszyliśmy w drogę.Leon dzwonił do nas 65373468621 razy pytając czy może się zamienić ,bo nie wytrzymuje już z psychopatkami ,jak to on się wyraził mając na myśli Ludmi i Violke .Już sobie wyobrażam jak wesoło tam mają słuchając jak 'psychopatki' śpiewają im całą drogę piosenki z HSM. Współczuję.
-Urodziny Violetty!-wydarła się Fran
Maxi jako ,że prowadził ,mało nie spowodował wypadku słysząc krzyki Fran.Wszyscy spojrzeli pytająco na dziewczynę i czekali na jej słowa.
-Urodziny Violetty-powtórzyła-Jutro są urodziny Violetty ,trzeba coś zorganizować-uświadomiła nas
-Teraz to siedź ,a jak dojedziemy to zgadamy się ze wszystkimi i coś wymyślimy-uspokoiła ją Cami
-Ale to ma być niespodzianka ,więc nie wygadajcie tego Violce-rzekła błagalnym tonem Fran-Okej?
Wszyscy w odpowiedzi pokiwali głową.Reszta drogi minęła nam na odbieraniu kolejnych telefonów od Leona ,gadaniu o urodzinach Violki i śmianiu się z naszej Fedemiły.

*Oczami Ludmiły*

-Leon Leon Leon Leon Leon Leon Leon Leon Leon Leon Leon Leon Leon Leon Leon
-Tak to ja LEON - westchnął znudzony Fede i przetarł zmęczony oczy. Popatrzyłam na niego krzywo, po czym przeniosłam wzrok na Verdasa.

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 12

*Oczami Ludmiły*
-Prawda czy wyzwanie?-zapytał Fede
-Prawda-odpowiedział Marco
-Okej no to....-zamyślił się-O mam!Powiedz nam ile razy całowałeś się z Fran!-zawołał ucieszony
-Eem no to....-zaczął wyliczać na palcach.Doszło do dziesięciu ,a mu tych palców zbrakło.Chciało mi się śmiać.Wszyscy byli zdziwieni ,nawet Fran.
-No długo jeszcze!?-krzyknął Maxi.
-No i mi pomyliłeś zaczynam od nowa!-zawołał oburzony Marco
-Nie! Ej zagrajmy na całowanie-zaproponował Leon
- A ok no bo Leoś chce się z Violką pocałować i mieć wymówkę-uśmiechał się Fede
-O jeju-przewrócił oczami-No to gramy?
Wszyscy się zgodziliśmy ale po jakiś pięciu minutach zostałam tylko ja i Fede ,ponieważ wszystkie dziewczyny zaczęły udawać że się źle czują.
-To jak gramy?
-Aż mi się nie dobrze zrobiło- złapałam się za buzie.
-Ej!-krzyknął
-No dobra ja idę na górę śpiąca jestem
Kiedy weszłam do pokoju Violetta siedziała i grała coś na gitarze kiedy mnie zobaczyła przestała.
-Twoja?-zapytałam
-No jeszcze nie skończona-uśmiechnęła się
-A co już masz?-podała mi swój zeszyt w którym pisała piosenkę zaczęłam czytać na głos-
Żeby żyć
Żeby marzyć
Żeby czuć
Żeby krzyczeć ,ze mogę
Zastanowiłam się i wpadłam na następny kawałek tekstu:
Żeby móc patrzeć na ciebie
I mówić ,że cię kocham
Spodobało na się i zaczęłyśmy pisać.Zajęło nam to z jakieś 5 godz. ,ale napisałyśmy całą piosenkę.Jestem z niej bardzo zadowolona.Z resztą Viola też.Nasze wspólne dzieło.
Kiedy skończyłyśmy pisać z nudów zaczęłyśmy robić zdjęcia ,a potem oglądałyśmy wszystkie jakie Viola ma na telefonie w galerii.
(Tu jest tylko kilka z tych co one robiły teraz.Powstanie album w którym dodamy przynajmniej kilka zdjęć z galerii)





                    *Oczami Leon*
 -Aaaaaaaa!
Odkręciłem się za siebie słysząc jakieś krzyki.Fede wybiegł z pokoju Cami i Naty.W ręce trzymał telefon i uciekał.Po chwili z pokoju wybiegła Naty.Biegła za Fede i krzyczała ,że mam oddać jej telefon ,a jak nie to tego pożałuje.
-Leon ratuj!-wołał o pomoc
Spojrzałem na niego i pokręciłem przecząco głową.Usiadłem wygodnie na kanapie i przyglądałem się z rozbawieniem jak Fede ucieka przed wściekłą Naty.Bezcenne.
-Fede do tych drzwi-dziewczyny krzyczały i wskazywały na drzwi ,które znajdywały się po prawej stronie koło szafki.Fede  zaczął biec w stronę drzwi.Kiedy miał już rękę na klamce krzyknąłem:
-Federico bo tam.................nie ma schodów

piątek, 12 września 2014

Rozdział 11

*Oczami Fran*
Po tej nieznośnej obecności Diego w końcu mogłam odetchnąć z ulgą.Mówiłam już ,że go nie lubię?Jeżeli nie to....nie lubię go.Wkurza mnie w nim wszystko.Nie wiem jak Violetta może się z nim przyjaźnić.
Droga do domu zajęła mi jakieś 10-15 minut.Mogłabym iść nawet i to pół godziny.Trochę może i dziwne ,ale ja uwielbiam chodzić.Weszłam na tymczasową naszą posesje.Zamyślona wpadłam na rozbawionego Marco.
-Hej ,a tobie co tak wesoło?-zapytałam z przyjaznym uśmiechem
-Nie wchodź lepiej do domu-zaśmiał się tajemniczo
-Co?Czego?-zdziwiłam się
Marco potrząsną ze śmiechem głową i próbował patrzeć na mnie z mniej więcej normalną miną.
-No Marco mów co się tam dzieje-powiedziałam trochę przerażona
Biorąc pod uwagę to jacy wszyscy nasi przyjaciele są szaleni i mają strasznie dziwne pomysły mogę spodziewać się naprawdę wszystkiego.
-Violka i Leon urządzili sobie małą imprezkę-powiedział krótko śmiejąc się przy tym
-Możesz jaśniej?-zmarszczyłam brwi oczekując jego słów
-Kuchnia przeżyła swoją pierwszą wojnę-starał się być poważny ,ale jego zdolności aktorskie go przerosły
-To może pójdziemy na spacer?-zapytałam z nadzieją
Jeżeli jest aż tak źle jak mówi Marco to ja nawet nie chce tam wchodzić.Może ta dwójka dużych dzieci zmądrzeje za kilka godzin.Szczerze w to wątpię ,ale jak to mówią nadzieja umiera ostatnia.

*Oczami Ludmiły*
Wysiedliśmy ze statku i powolnym krokiem zmierzaliśmy ku fontannie.Fede szedł najwyraźniej czymś rozbawiony.Śmiał się sam do siebie.On coś brał?Nagle zatrzymał się i zaczął śpiewać.O matko święta w kim ja się zakochałam?Po chwili jego pomysł z śpiewaniem spodobał mi się bardziej.
-Wracamy już?-zapytałam ,gdy skończył śpiewać
-Okej to chodź.Niedaleko zaparkowaliśmy samochód-posłał mi szeroki uśmiech 
Ujął moją dłoń i pociągnął za sobą.Nie protestowałam tylko starałam się dotrzymać mu kroku.Skręciliśmy w lewo i znaleźliśmy się na jakimś parkingu.Kilka metrów dalej stał samochód którym tu przyjechaliśmy.

*Oczami Camili*
-Naty spróbuj jeszcze raz wejść-rozkazałam 
-A ty co?-oburzyła się 
-Będę tu stać i pilnować ,żeby nie spadł-powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie -A jak ja spadnę?-zapytała
-To spadniesz-prychnęłam 
Naty przewróciła oczami i zrezygnowana próbowała wspiąć się na drzewo.Stałam i patrzyłam w górę na gałąź nade mną.Oby nie spadł,oby nie spadł.
-Może byś pomogła?-upomniała się Naty
Westchnęłam ciężko i podeszłam do niej i złożyłam ręce ,a ona postawiła na nich nogę.Z całych sił próbowałam ją podnieść.Naty trzymał się jakiś gałęzi i próbowała podciągnąć za pomocą tych gałęzi.Na całe szczęście udało się i była już na drzewie.
-I co  da....-nie dokończyła
Zdziwiona patrzyła w jakiś punkt za moimi plecami.Odkręciłam się i podążając za jej wzrokiem dodarłam do małego kotka idącego po woli po trawie.
To my się tyle męczymy ,żeby go ściągnąć z tego drzewa ,a on tak po prostu skacze.Wcześniej nie mogłeś?

*Oczami Leona*
Postanowiliśmy ogarnąć trochę dom po tej wielkiej bitwie ,ale ,gdy przyjrzeliśmy  się wszystkiemu dokładniej te dobre chęci odeszły tak szybko jak się pojawiły.Violka zgarnęła z kanapy swój pamiętnik i chciała gdzieś chyba iść.Szybko się odwróciła i wpadła na mnie ,a pamiętnik wypadł jej z rąk.Przykucnęliśmy w tym samym czasie i wzięliśmy różowy notes w ręce.Powoli go podnosiliśmy ,a nasze dłonie się zetknęły.Gdy staliśmy już prosto spojrzeliśmy sobie w oczy.Po woli zacząłem się do niej zbliżać.Jedną ręką ująłem jej policzek ,a drugą cały czas trzymałem pamiętnik.Nasze twarze dzieliły milimetry.Nagle do domu wbiegł ktoś z głośnym krzykiem.Od razu po głosie poznałem ,że to Federico.Szybko odsunąłem się od Violetty i spojrzałem na nią niepewnie.Potem wzrok przeniosłem na Fede chowającego się za kanapą.Patrzył na nas trochę zdziwiony i jednocześnie zaciekawiony sytuacją.


Od Autora:
Przepraszamy ,że tak długo musieliście czekać na ten rozdział.Rozdział 12 obiecujemy dodać trochę wcześniej i bez żadnych opóźnień.
Zmieniliśmy wygląd bloga ,podoba się? Czy lepszy był tamten wygląd? :)
czytasz=komentujesz=motywujesz

poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 10


*Oczami Federico*

Razem z Leonem poszliśmy do kuchni wszyscy jeszcze spali oprócz Violki,Fran i Ludmi,które stały przy blacie objąłem Ludmi od tyłu i szepnąłem do jej ucha
-Gotowa?
-Na co?-zrobiła zdziwioną minę
-Na randkę
-Jeszcze raz co?
-A zapomniałem cię wczoraj zaprosić....No to zapraszam cię.Bądź gotowa o 16:00-uśmiechnąłem się
-Ok?-powiedziała po czym pocałowałem ją w policzek i poszedłem zrobić śniadanie .
*Oczami Leona*
Po śniadaniu Fede i ja wybieraliśmy miejsca gdzie może pójść z Ludmi.Violka ma dzisiaj lekcje z najlepszym nauczycielem na świecie ,tak chodzi o mnie.Więc już wybieramy od jakiś 2 godz. Do ich spotkania zostało jeszcze  ze 3 godziny nagle usłyszałem głos Castillo ,ktury dochodził zza drzwi więc otworzyłem drzwi a koło nich stały Violka i Fran.
-Francesca ,Violetta .Co wy robicie?
-A tak sprawdzamy czy drzwi wam dobrze działają-tłumaczyła VIlu 
-Aha a nie podsłuchjecie nas,żeby wiedzieć gdzie oni idą -uśmiechnąłem się bo wiedziałem że to prawda.
*Oczami Ludmiły*
Razem z Fede idziemy do kawiarni,która jest niedaleko portu.
Zajęliśmy stolik na dworze.Fede chciał być dżentelmenem i odsunął mi krzesło.Niestety mu nie wyszło i wylądowałam na ziemi.Federico zaczął się się śmiać.
-Dzięki Fede-sztucznie się uśmiechnęłam
-Nie ma za co-nadal się śmiał
Podszedł do nas kelner.Wyglądał na około 19-20 lat
-Co podać?-zapytał uśmiechając się
Spojrzał przelotnie na Fede ,a potem wzrok wlepiał we mnie.Federico chyba to zauważył ,bo był nie zadowolony ,że to właśnie on nas obsługuje.
-Ja poproszę-zerknęłam na menu-Frytki i sok pomarańczowy.
-Dobrze ,a dla Pana?-zwrócił się do Włocha
-Frytki i coca cole light-posłał mu sztuczny uśmiech
-Zamówienie będzie gotowe za jakieś pięć minut.To wszystko?-zapytał
-Tak-potaknęłam
-Lepszą obsługę bym prosił-wymruczał niewyraźnie przytykając ręką buzie.

Szybko zareagowałam na to i kopnęłam go w nogę pod stołem ,a kelnerowi posłałam szeroki uśmiech.Fede syknął z bólu.Zdziwiony kelner naszym zachowaniem odszedł.
-No co nie mam racji!-powiedział kiedy zostaliśmy sami
-Nie-powiedziałam uśmiechając się.
*Oczami Violetty*
Ja z Fran cały czas chodzimy za Fedemiłą można to nazwać takim małym "śledctwem".Są teraz w jakiejś kawiarni z tego co usłyszałam jak Fedeon gadał to mają później płynąć statkiem.
-Skończyli jeść choć-Fran złapała mnie za rękę i pobiegliśmy za nimi.
Fran wpadła na jakiegoś chłopaka.Chwila to
-Diego?-zaptałam
-Violka? Fran?- popatrzył na moją przyjaciółkę
-Francesca-poprawiła go Fran
-Może macie ochotę pójść ze mną do kawiarni nie daleko?-uśmiechnął się chłopak
-Jesteśmy zajęte-Fran posłała mu sztuczny uśmiech
-Tak w sumie to nie i tak ich już nie znajdziemy-pokazałam miejsce gdzie wcześniej była Fedemiła
-Ale..-spojrzała na mnie błagalnie
-No dobra chodzicie- poszłam za chłopakiem Fran nie chciała więc wzięłam ją za rękę i prowdziłam za Diego.
*Oczami Leona*
Do Violki dzwonię już może ze 30 razy.
-Uuuu co tak wydzwaniasz do Violki-Maxi szturchnął mnie w ramie.
-No bo umówiliśmy się,że będę ją uczył jeździć.
-Ale tak z własnej woli?Chcesz się zabić?-powiedział Włoch.
-Trudno jej strata!-rzuciłem telefon na kanapę.Chłopaki się na mnie spojrzeli.
-No dobra moja też ale jej bardziej!-krzyknąłem
Ok miałem nie dzwonić ale.. no wiecie więc zadzwoniłem...
-Czego chcesz Verdas?-usłyszałem po drugiej stronie.
-No nareszcie odebrałaś!
-To czego chcesz!-zapytała obojętnie.
-Miałem cię uczyć jeździć
-Musimy dzisiaj?
-Tak bądź za 15 minut-rozłączyłem się
*Oczami Violetty*
-Dobra to ja będę już iść-wstałam i chciałam już iść,ale Fran wzięła nie za rękę i szepnęła
-Nie zostawiaj mnie tu z tym czymś.
Ja się tylko uśmiechnęłam i popatrzyłam na Diego.Chyba Fran go nie lubi.
-Fran proszę ......śpieszę się-westchnęłam
-Ale gdzie ci się tak śpieszy?
-Będę się uczyć jeździć-odpowiedziałam
-A to ja lepiej tu zostanę-odparła zrezygnowana
Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę domu.
*Oczami Leona*
Z Violką umówiliśmy się przed domem.Stoje koło mojego samochodu jeszcze nie jest do końca czysty po ostatniej....
-Ej gotowy!-zauważyłem,że Violetta koło mnie stoi ciekawe jak długo?
-No to wsiadaj
Jedziemy już piętnaście minut.Violetta postawiła jeden warunek.Albo będą lecieć piosenki tego całego Zac'a albo nigdzie nie jedzie.
-Aż uszy bolą jak się tego słucha-szepnąłem do siebie
-Co ty powiedziałeś!-chyba mnie usłyszała
-Nic-szybko odpowiedziałem
-Leon idioto słyszałam!-krzyknęła na mnie
-Też cię kocham-zrobiłem maślane oczka
Violetta patrzyła na mnie jak by chciała mnie zabić.W umie to bez różnicy.Ucząc ją jeździć samochodem wiele ryzykuję.
-Violka patrz na na drogę-rozkazałem
-Jesteśmy na jakimś polu-skarciła mnie wzrokiem
-Mniejsza z tym-wzruszyłem ramionami-Ale znając twoje możliwości...
-Cicho-przerwała mi
-Violetta!Patrz jak jedziesz!Violka słuchasz mnie!?
Krzyczałem jak opętany ,a ona zdziwiona patrzyła na mnie i czekała...tylko na co?
Nagle samochód się zatrzymał.Przerażony spojrzałem na przód samochodu.Wiedziałem ,ze to się tak skończy.Walnęliśmy w drzewo.Na szczęście z tego co widzę samochód nie ucierpiał....aż tak bardzo.Spojrzałem na nią ,żeby sprawdzić czy wszystko z nią okej.
-Aaa to o to ci chodziło..-serio Violka?Serio?
-No co ty?-spojrzałem na nią krzywo
-Czyli na dziś koniec lekcji?-zaśmiała się
                                                                        ***
     
Siedzimy już z pół godziny i oglądamy telewizję.
-Oo paczaj jakie ma ładne oczka-westchnęła robiąc maślane oczy w stronę telewizora
-Kto?-zdziwiłem się
-No on-pokazał ręką-No ten blondyn...Niall.
-Ja jestem przystojniejszy-zaprzeczyłem
-Chyba cię głowa boli-prychnęła
-A co może nie?-spojrzałem na nią udając poważnego
-Nie-zaśmiała się
-Ej!
Złapałem za pierwszą lepszą poduszkę i walnąłem nią Violke.
-No wiesz co!-krzyknęła ze śmiechem
-Co?-droczyłem się z nią
Rzuciła we mnie poduszką...i tak zaczęła się bitwa na poduszki.Biegaliśmy po całym salonie i biliśmy się poduszkami.

Od Autora:
Mamy tylko jedno pytanie:
Wolicie ,żeby rozdziały były częściej i krótsze czy rzadziej i dłuższe?
Napiszcie nam w komentarzu 

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 9

*Oczami Marco*
Kiedy obejrzeliśmy mecz oczywiście w piwnicy, bo dziewczyny jeśli chodzi o Zac'a to mogły by nas zabić jakby nie obejrzały jego koncertu na żywo .Fede i Leon się zgodzili tylko dlatego,że dziewczyny jutro zamiast nich pójdą rano do sklepu ale i tak byśmy ich już nie puścili po tym co ostatnio się wydarzyło.No to kiedy obejrzeliśmy mecz usłyszeliśmy pisk dziewczyn dochodzący z góry.
-Cicho!-krzyknął Leon ale dziewczyny zaczęły jeszcze głośniej krzyczeć w końcu się wkurzyliśmy i poszliśmy do dziewczyn.One skakały na kanapie, chyba nawet nas nie zauważyły,bo cały czas piszczały jak jakieś małe dziewczynki no nie tak jak Fedeon ze "spadającą gwiazdą" ale podobnie.
-Co się stało?-zapytałem
-Zac będzie miał koncert nie daleko-po słowach Ludmiły wróciły do swojego zajęcia .
Kiedy Violka poszła do łazienki dziewczyny się trochę uspokoiły.
-Mam już prezent dla Violki i tak jakby dla mnie nie tylko bilety ale też wejścia za kulisy-blondynka się uśmiechnęła.
-Musimy iść z wami?-Leon przewrócił oczami
-Nie musicie będę ja,Viola i Zac w jednym pomieszczeniu,a i może dziewczyny
-Nie ,możemy pójść z wami-Fedeon powiedział w tym samym czasie dziewczyny zaczęły się śmiać
*Oczami Fran*
Idę z Violką i Ludmi do sklepu podobno jest nie daleko..Po drodze gadałyśmy o pobycie tutaj.Takie wspólne wakacje....
Zatrzymałyśmy się widząc znak ,,Sklep spożywczy''.
-Dziewczyny to jest sklep czy to?-zapytałam
Okej nie oganiam.Stoją sobie dwa budynki.Jeden to dom ,a drugi to sklep.Tylko który to który?
-Dobra zaryzykujmy i chodźmy tu-powiedziała Ludmi i wskazała na sklep/dom po prawej
-Okej ,ale ja pierwsza ie idę-Violka podniosła ręce w geście obronnym
-Idziecie pierwsze ,a ja za wami ,zgoda?-zaproponowałam
-No niech ci będzie..-westchnęły obydwie
Złapały się pod ramie i wolnym krokiem weszły na posesję ,a ja od razu ruszyłam za nimi.Ludmi złamał za klamkę i otworzyła drzwi.Weszły ,a po chwili wybiegły bez słowa mijając mnie w wejściu.Czyli to dom ,tak?
-Przepraszam ,możesz wyjaśnić mi o co chodzi?-zza drzwi wyłoniła się pani dajmy na to po trzydziestce
-Z przyjaciółkami szłyśmy do sklepu i przez przypadek zamiast do sklepu weszłyśmy do Pani domu.Jesteśmy tu pierwszy raz ,a nasi przyjaciele ,którzy zostali w domu nie powiedzieli ,gdzie dokładnie znajduje się ten sklep-wytłumaczyłam jak najkrócej umiałam
-Dobrze nic się nie stało-zaśmiała się kobieta-To miłego dnia i do zobaczenia-pożegnał się ze mną i weszła do środka
Szybko poszłam do dziewczyn ,które dosłownie tarzały się ze śmiechu po ziemi.Popatrzyłam na nie i sama zaczęłam się śmieć.Ludmiła podniosła się ,ale po chwili znowu wybuchła śmiechem.Potknęła się o Violettę i wpadła do fontanny ciągnąc mnie za sobą.Wylądowałyśmy na tyłkach w wodzie do kolan.Violetta najpierw nie wiedziała co się dzieje.Gdy już ogarnęła sytuację znów nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
-Czekajcie pomogę wam-powiedziała przez miech
Wstała z ziemi i stanęła na boku fontanny (nwm jak to określić).Wyciągnęła do nas rękę i czekała ,aż ktoś ją chwyci.Spojrzałam kontem oka na Ludmi.Posłałam jej znaczące spojrzenie i przeniosłam wzrok na rozbawioną Violkę.
-Teraz!-krzyknęła przemoczona blondynka
Złapałyśmy Violke za rękę i pociągnęliśmy ją w dół.Skutek był taki ,że wylądowała w wodzie między mną ,a Ludmi.Przednie dziwnie się nam przyglądali przez co jeszcze bardziej chciało nam się śmiać.Co ci ludzie muszą o nas myśleć.Nieee ,wolę nie wiedzieć.  
*Oczami Maxiego''
Podzieliliśmy się na dwie drużyny.Ja,Fede kontra Leon i Maco ,a Andres był sędzią.Gramy już jakieś 15 minut i nadal jest 0:0.
-Fede podaj!-krzyknąłem
Fede szukał mnie wzrokiem po całym ''boisku''.Pomachałem ręką w jego stronę.On kopną piłkę ,a chłopaki próbowali mu ją jeszcze odebrać mu jakoś piłkę ,ale nie udało im się.Całe szczęście...
Wykopałem piłkę w górę ,a ta pod ciśnieniem wiatru wyleciała z poza ''boiska''.Fede i Marco zaczęli się cieszyć tak jakby dziewczyny zobaczyły Zac'a Efrona.
-Czerwona kartka!-wydarł się Andres
-Wyszła ,a nie czerwona kartka!-odkrzyknął Fede
-Może być i tak..-westchnął głośno
Po wykazaniu inteligencji Andrea gra toczyła się dalej.Nadal było 0:0.Piłkę przeją Marco.Fede biegał za nim i próbował zabrać mu piłkę.
-Jestem wolny!-krzyknął Leon
-Nie musisz się chwalić!-krzykną Marco pilnując ,aby Fede mu nie odebrał piłki
Wtem na polanę weszły dziewczyny.Fran,Ludmi i Violka.Calutkie przemoczone biegły w naszą stronę.Chyba domyślam się co mają zamiar zrobić.Spojrzałem na chłopaków ,ale oni byli zbyt zajęci graniem w nogę.
Dziewczyny rzuciły się na Andresa od tyłu i zaczęły go przytulać.Andres krzyczał i próbował się wyrwać z ich uścisku.Ludmiła odbiegła od nich i pobiegła w stronę Federico ,który sprzeczał się akurat z Marco.Rzuciła się na niego i upadli na ziemię.
Nagle poczułem jak ktoś mnie tuli z boku.Wystraszony pisnąłem i wybiegłem z uścisku.Viola pobiegła gdzieś ,a po chwili przytuliła jednocześnie Maco i Leona.Oni zareagowali tak jak wszyscy..piszczeli i próbowali wyrwać się z jej uścisku
-O dziewczyny!Już jesteście!Co kupiłyście?-na polanę wbiegła Cami
Ludmi,Viola i Fran spojrzały na rudowłosą.Uśmiechy znikły im z buziek ,ale po chwili tarzały się ze śmiechu.Wszyscy wymieniliśmy zdziwione spojrzenia.Gdy dziewczyny się uspokoiły poszliśmy wszyscy do domu i tam dziewczyny opowiedziały nam co się wydarzyło po drodze do sklepu i w ''sklepie''.Leon nie rozumiał jak można pomylić dom ze sklepem.Dziewczyny cały czas się bronił i mówiły ,że wyglądają identycznie.
*Oczami Federico*
Wszyscy szwendali się gdzieś po kuchni albo po podwórku.Ja z Ludmi siedzieliśmy i sprawdzaliśmy co leci w telewizji.
-Kocham cię-powiedziałem do Ludmi
-Super-przeniosła wzrok na mnie
-A ty?-posłałem jej szeroki uśmiech
-Ja też jestem super-zaśmiała się
-Ej to było nie miłe-klepnąłem ją w ramie
Ludmi nic się nie odzywała.Jej wzrok był skierowany na ekran telewizora.
-O nie znowu ten głupek Zac?On jest wszędzie...-westchnąłem
-To było nie miłe Federico.Rozumiem ,że go nie lubisz ,ale szacunek mógł byś zachować!-krzyknęła na mnie
-Ale ty zawsze ,,Zac to ,Zac tamto''!Ty i Violka macie obsesje na jego punkcie!-odkrzyknąłem
Do pokoju wszedł Marco.Próbował nas przekrzyczeć.Z tego co zrozumiałem to szuka Leona.
-Przynajmniej ja nie obrażam kogoś kogo nie znam!Sam jesteś sławny i wiesz jak to jest!Ludzie znają tylko twoje imię ,a gadają nie stworzone rzeczy na twój temat!-wkurzyła się
-Widział ktoś mój telefon?-do salonu wpadła Fran
Marco cały czas nawijał o tym ,że szuka Leona.Fran szuka telefonu ,a teraz jeszcze przyszła Violka on też coś krzyczała.Cała nasza czwórka wrzeszczała i każdy chciał co innego.Andres pojawił się z nikąd w ręce trzymał latawiec i coś o nim mówił.
-Gdzie jest mój pamiętnik!?Kto go się tykał?!Przysięgam ,że oberwie łapy temu ktosiowi!-krzyczała Violka i wymachiwała rękoma na wszystkie strony
W salonie było strasznie głośno.Dało się słyszeć jakieś pojedyncze wyrazy od co niektórych.
-Zamknijcie się!-przekrzyczał naszą szóstkę Leon
Zapadła cisza.Wszystkie sześć par oczu powędrowało na niego.On gapił się na nas ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
-Co jest grane?Czego się tak drzecie?-zapytał
Wszyscy wymieniliśmy spojrzenia i w tym samym czasie krzyknęliśmy:
-Obraził Zaca!
-On tylko o Zac'u nawija!
-Naty utknęła w łazience!
-Nie ma mojego pamiętnika!
-Latawiec jest na mnie zły!
-Mój telefon się zgubił!
Leon próbował jakoś zaradzić tej sytuacji.Krzyczał ,żebyśmy się uciszyli i wymachiwał rękoma na wszystkie strony.
-Cicho!-wrzasną zdenerwowany już tym co się dzieje-Fede nie obrażaj Zac'a.Ludmiła nie gadaj tyle o Zac'u.Marco narzędzia są w garażu.Violetta poszukaj u Fede na łóżku.Andres latawiec na ciebie nie może być zły.Fran..-włożył rękę do kieszeni i coś z niej wyciągną-Trzymaj-podał jej telefon
I znowu odpowiedzieliśmy chórem:
-Nie obrażam Zac'a!
-Wcale nie nawijam o nim cały czas!
-Daj klucze od garażu!
-Co mój pamiętnik robi u Fede!?
-On nie chce latać!
-Skąd masz mój telefon!
Leon złapał się za głowę i głośno westchnął.
-Czekaj,czekaj co ty powiedziałeś o Zac'u?Żeby go nie obrażał?-zapytała Ludmi i Violka po chwili ciszy
-Po prostu się nie wydzierajcie...-spojrzał na każdego z nas
*Oczami Fran*
Za jakąś godzinę wszyscy zgłodnieliśmy dlatego postanowiliśmy zamówiliśmy pizze,bo tamta nie była za dobra,no Andresowi smakowała ale dla niego nie smacznego nie smacznego no chyba,że Ludmiła gotuję to wtedy co innego.No więc z tym,że zamawiamy pizze to nie wiemy kto ma zadzwonić do pizzerii ,nikt nie chciał oprócz Fedeona,Andresa i Viomiły* ale jak oni zadzwonią to nie wiadomo co się stanie.
-No dobra ja jestem głodna to kto dzwonić-marudziła Cami
-No ja mogę!-krzyknął Andres
-Nie ty,Fede,Leon,Vilu i Ludmi nie dzwonicie-Marco jeszcze głośniej krzyknął
-Yy-w tym samym czasie powiedzieli wszyscy zaczęliśmy się kłócić no to już powiedziałam,żeby mieć spokój
-No dobra to ja zadzwonię!

Od Autora:
Viomiła* -wymyślone przez nas połączenie imion ( Violetta+Ludmiła=Viomiła ) xD
Fedeon* -wymyślone przez nas połączenie imion ( Leon+Federico=Fedeon )
Następny rozdział postaramy dodać jeszcze w tym tygodniu :)
czytasz=komentujesz=motywujesz 

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 8

*Oczami Violetty*
-No kiedy ta pizza?-marudził Andres
-Poczekaj-powiedział Fede
Razem z Leonem poszedł do kuchni.Pewnie sprawdzić co z tym ubłaganym posiłkiem Andresa.Wrócili po jakichś pięciu minutach.
-Iii?-Ludmi zmarszczyła pytająco brwi
-Już.
-Taaak!Wolność!-krzyknął uradowany Andres
Zerwał się z miejsca i pobiegł szybko do kuchni.Wszyscy wymieniliśmy zdziwione spojrzenia i poszliśmy w jego ślady zanim on wszytko pochłonie.Weszliśmy do kuchni ,a Andres już zabierał się za drogi kawałek.
-Bo się zadławisz-zaśmiała się Cami
-To wtedy mnie uratujecie-odparł z pełną buzią
-Skąd ta pewność?-zapytał Leon
-Wasze życie beze mnie było by nudne-mówił z powagą w głosie mimo ,że całą buzię miał wypchaną pizzą

                                                                        ***

-Dziewczyny otwórzcie te drzwi!-krzyczał Fede
Leon i Fede mieli spać na dworze.Nie zbyt byli do tego przekonani ,więc wszyscy pomogliśmy im wyjść na zewnątrz.Potem pozamykaliśmy wszystkie drzwi i okna w razie jakby wpadł im jakiś głupi pomysł do głowy.
-Dziewczyny!-tym razem krzyknął Leon
Maxi i Marco poszli już na górę do swojego pokoju przygotowywać ''spadającą gwiazdę''.Dziewczyny i Andres zostali ze mną i Ludmi.
-Andres?-razem z dziewczynami przeniosłam wzrok na chłopaka
-To ja!-podniósł jedną rękę do góry
-A może chcesz dołączyć do Fedeona?-zapytałam głupio się uśmiechając
-Co!!?Nie!-wystraszył się-A jak spadająca gwiazda na mnie spodnie!?-mówił z przerażeniem
-Andres spokojnie będą z tobą najodważniejsze dzieci na świecie-pocieszyła go Naty
-Laura?-zapytał zdezorientowany
-Lepiej-uśmiechnęła się głupkowato Ludmi
Cami i Fran chciały go wypchnąć na zewnątrz ,ale on uciekł z krzykiem na górę do chłopaków.Poszłyśmy do salonu i czekaliśmy ,aż chłopaki skończą niespodziankę dla Fedeona.Siedzieliśmy tak bezczynnie aż w końcu ktoś nas zawołał.Poszłyśmy szybko na górę i ujrzałyśmy ręcznie robioną ''spadającą gwiazdę''.
-To co?Idziemy?-zapytał Maxi
-No-wszyscy się zgodziliśmy
Powędrowaliśmy gęsiego do pokoju Fran,Cami i Naty.Otworzyłyśmy drzwi balkonowe i po ciuchu weszliśmy na balkon.Fedeon był w sumie koło nas tyle ,że na ziemi.Znudziło im się proszenie nas o wpuszczenie ich do środka.Teraz leżą i gapią się w gwieździste niebo.
-Teraz?-szepną Marco
Dopiero teraz zauważyła ,że Andres został w środku.Achh no tak ,bo jeszcze gwiazda na niego padnie.I co to by było?
-Już-odszeptała mu Cami
Maxi rzucił kamieniem posypanym złotym,świecącym brokatem.Fedeon coś rozmawiali między sobą ,a po chwili zaczęli piszczeć i krzyczeć jak małe dziewczynki.
-Szybko do środka!-krzyknęłam szeptem
Wszyscy zaczęli pchać się w drzwiach balkonowych.Ledwo co ,ale udało nam się i zamknęliśmy szybko drzwi.Z dołu było słychać jak chłopaki dobijają się do drzwi i coś tam krzyczą.Nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy się wszyscy bez wyjątku tarzać ze śmiechu po podłodze.

*Następnego dnia ,godz.06:58*
Czułam jak łóżko na którym właśnie się znajduje całe się trzęsie.Kto śmie zakłócać mój sen!?Leniwie przetarłam oczy i je po woli otworzyła.Po naszym-moim i Ludmi-łóżku skakał rozbawiony Leon.Czy on ogłupiał.Przekręciłam głowę w prawą stronę.Ludmiła spała jak zabita.Nawet nie obudziły ją te wstrząsy spowodowane przez Verdasa.Spojrzałam na niego zdenerwowana.O proszę..!Tak zajęty swoją zabawą ,że nawet nie zauważył ,że wstałam.
-Już?Skończyłeś?-wymamrotałam leniwie zamykając oczy i kładąc się na prawym boku
-Ruszaj się!Dzisiaj miałem cię uczyć jeździć samochodem-przypomniał radośnie
-To ty serio mówiłeś?-zdziwiłam się otwierając oczy
-Tak ,więc się róż ,boo..-nie dokończył tylko ponownie zaczął skakać po łóżku.Jeju Ludmi serio?Nic nie czujesz jak on skacze ci centralnie po nogach!?
-Nie,nie proszę nie!Skończy już skakać!-krzyknęłam płaczliwym ,a zarazem śpiącym i zdenerwowanym głosem
-No to chodź..-mówił cały czas skacząc
-Ale nie o..-spojrzałam na zegarek-Nie o 7 rano!-oburzyłam się
-Okej sama tego chciałaś-spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem
Zrobiłam pytającą minę ,a o on stał na łóżku patrząc się to na mnie ,to na śpiącą Ludmiłę.
-Chłooopaki!-wrzasną strasznie głośno ,aż mnie uszy zabolały.
Skrzywiłam się i zatkałam uszy.Wtem do pokoju wbiegł Federico,Andres i Marco z ogromnymi miskami wypełnionym wodą po brzegi.Marco i Fede wylali na nas całą ciecz ,a Ludmi aż zerwała się spod kołdry.Ja stanęłam na łóżku i założyłam ręce ,bo mi było zimno.Woda nie należała do najcieplejszych.Była strasznie lodowata.
-Andres..a ty zamierzasz stać tak z tą miską?-zapytał Leon cały czas stojąc na brzegu łóżka
Andres spojrzał na miskę i rzucił nią.Tak ,dobrze słłyszeliście.Andres rzucił miską!Woda lała się z niej ,gdy ta był jeszcze w powietrzu.Miska walnęła w Ludmiłe i zawiesiła się na jej głowie zakrywając jej twarz.
-Ał..moja głowa-jęknłęa
Wszyscy wybuchli śmiech em.To było dobre!Hahaha!
-Do twarzy ci w tym-mówił przez śmiech Leon
-Zazdrościsz ,bo wyglądam tysiąc razy lepiej niż ty nawet z tą miską na głowie?-odpyskowała
Wszyscy się znowu zaśmiali ,a Leon udał obrażonego.
-A ty zamierzasz w tym tak stać?-zdziwił się Marco
-Tak ,bo na stówę cały makijaż mi się teraz rozmazał po całej twarzy-miska zagłuszała jej głos
-Robisz na noc makijaż?-zdziwił się jeszcze bardziej
-Wczoraj nie zmyłam!-krzyknęła i podniosła ręce w geście obronnym
-To może ja pomogę ci dojść do łazienki?-zaproponowałam jej ze śmiechem
Ludmiła pokiwała twierdząco głową.Chwyciłam ją za ramiona od tyłu i nią ''sterowałam''.Wyszliśmy na korytarz i mijając pokój Maxiego i Marco doszliśmy do łazienki.Ludmiła weszła tam i zaczęła robić pożądek ze swoją twarzą.

                                                                   ***

-Zac będzie w...
-Jeju..znowu-Maxi przerwał Ludmi
-Są dwa typy ludzi..Ci co lubią Zac'a i ci co nie mają gustu-mówiłam z miną jakbym myślała
-O chłopaki!Patrzcie zaliczacie się do bezguści!-zaśmiała się złośliwie blondynka
Przybiłyśmy
- No to Zac będzie miał wywiad za godzinę-tym razem blondynce nikt nie przerwał
- Przykro mi Leon , ale  przekładamy "naukę jazdy "-uśmiechnęłam się
-No co ty ja cię dzisiaj nauczę -mówił Leon gdy Fede mu przerwał
- Życzę powodzenia- przewrócił oczami a Violetta walnęła go w ramię
- Tak jak mówiłem nauczę cię jak chcesz to obejrz sobie tego Zacusia a jak skończysz to wtedy jedziemy-tłumaczył Verdas.
-Czekaj jak nazwałeś mojego męża?-zapytała się Ludmiła
-Kogo?-Fede zrobił dziwną mine
- Jej męża!!!-Andres krzyknął do ucha Federico .Wszyscy spojrzeliśmy na Andresa
- No co nie usłyszał-poruszył ramionami
*Oczami Ludmiły*
Po obejrzeniu najlepszego wywiadu na świecie Violka i  Leon pojechali i raczej wątpię , żeby nic nie zepsuli wkońcu Viola prowadzi . Fran poszła na spacer . Fede gadał z Laurą przez telefon ona chce ze wszytkimi gadać tylko nie ze mną ,a tak serio to boję się co ona mu tam nagadała  . Moje rozmyślenia przerwała Naty
-Marco?-widać było , że coś chciała .
- Polo!-krzyknął Andres czesem myśle , że zamiat stawać się mądrzejszy to jest coraz głupszy
*Oczami Leona*
Z Vilu jeździmy naprawdę długo no dobra 15 min. ale jak ona jest za kierownicą to to jest jak wieczność!
-Po co  przyśpieszasz!-krzyknąłem
-A co cie to?!-teraz to przesadziła!
-Bo jestem twoim nauczycielem-podniosłem dumnie głowę
-Co?!-krzyknęła jeszcze głośniej zaczęliśmy się kłócić nie zauwrzyliśmy , że Violka wiechała w błoto wyszliśmy z samochodu i weszliśmy na dach , ponieważ Violka się bała , że zaraz jakaś żaba wyskoczy z zza krzaków
-No zrób coś!- krzyknęła
-No ale co!-przez to że krzyknąłem spadłem z samochodu prosto w błoto.Violetta zamiast mi pomóc to się śmieje
-Pomożesz?-uśmiechnąłem się
-Nie-powiedziała przez śmiech
-No Violka no!-przewróciłem oczami.
-No spoko ,spoko-padła mi rękę ja ją pociągnąłem do siebie spadła z auta
-Nadal ci jest do śmiechu?-zapytałem ona pokiwała głową na tak i wzięła do ręki błoto i wtarła mi w twarz od tamtej pory zaczęliśmy "Wojnę błotną"
*Oczami Fran*
Chodziłam po parku bez celu gdy nagle jakiś chłopak na mnie wpadł ja upadłam na ziemie on tylko stał i się śmiał .
-Nie spytasz czy wszystko ok-zapytałam z miną jakbym miała zaraz go zabić.
-Wszystko ok?-zapytał obojętnie.
-Nie interesuj się!-wrzasnęłam na niego on się tylko uśmiechnął.
-A tak zmieniając temat to Diego jestem-wyciągnął do mnie rękę by mi pomóc
-Fran dla ciebie Francesca-uśmiechnęłam się chytrzę.
*Oczami Leona*
Gdy przestaliśmy naszą "wojnę" postanowiłem zadzwonić do Fede , żeby po nas przyjechał ,bo raczej moim samochodem nie przyjedziemy .Gdy skończyłem rozmowę usiadłem obok Violki.
-I co przyjedzie?-zapytała po chwili ciszy.
-Tak...z Ludmi , żebyś miła z kim pogadać-powiedziałem-widzisz jak się o ciebie troszczę chyba mi się coś za to należy
-Co znowu chcesz?
-Dzisiaj wieczorem macie ten koncert Zac'a tak?-pokiwała głową-o tej samej godzinie jest mecz i...- nie kończyłem bo ona mi przerwała
- Nie nie nie i nie , z tego co wiem to jest jeszcze drugi telewizor
- Tak ale tamten czasami się zacina i jest w piwnicy a w do piwnicy raczej nie wejdziecie z dziewczynami co nie?-tłumaczyłem.
-Sorry nie -kiwała głową naszą rozmowę przerwał nam dziwięk otwierających się drzwi samochodu.
-Masz coś tu-Fede wskazał na moją twarz całą w błocie
-No co ty nie powiesz-powiedziałem sarkastycznie
*Oczami Federico*
Kiedy dotarliśmy do domu do meczu została godzina poszedłem z Leonem do kuchni i Zobaczyliśmy Andresa.
-Andres co ty znowu robisz?-zapytał mój przyjaciel
-Szukam szczęścia- Andres się odwrócił
-Po pierwsze znowu ? A po drugie w lodówce?-zapytałem zdziwiony
-Po pierwsze tak, a po drugie gdzieś musi być.

Od Autora:
Przepraszamy za błędy. ;)
czytasz=komentujesz=motywujesz