piątek, 12 września 2014

Rozdział 11

*Oczami Fran*
Po tej nieznośnej obecności Diego w końcu mogłam odetchnąć z ulgą.Mówiłam już ,że go nie lubię?Jeżeli nie to....nie lubię go.Wkurza mnie w nim wszystko.Nie wiem jak Violetta może się z nim przyjaźnić.
Droga do domu zajęła mi jakieś 10-15 minut.Mogłabym iść nawet i to pół godziny.Trochę może i dziwne ,ale ja uwielbiam chodzić.Weszłam na tymczasową naszą posesje.Zamyślona wpadłam na rozbawionego Marco.
-Hej ,a tobie co tak wesoło?-zapytałam z przyjaznym uśmiechem
-Nie wchodź lepiej do domu-zaśmiał się tajemniczo
-Co?Czego?-zdziwiłam się
Marco potrząsną ze śmiechem głową i próbował patrzeć na mnie z mniej więcej normalną miną.
-No Marco mów co się tam dzieje-powiedziałam trochę przerażona
Biorąc pod uwagę to jacy wszyscy nasi przyjaciele są szaleni i mają strasznie dziwne pomysły mogę spodziewać się naprawdę wszystkiego.
-Violka i Leon urządzili sobie małą imprezkę-powiedział krótko śmiejąc się przy tym
-Możesz jaśniej?-zmarszczyłam brwi oczekując jego słów
-Kuchnia przeżyła swoją pierwszą wojnę-starał się być poważny ,ale jego zdolności aktorskie go przerosły
-To może pójdziemy na spacer?-zapytałam z nadzieją
Jeżeli jest aż tak źle jak mówi Marco to ja nawet nie chce tam wchodzić.Może ta dwójka dużych dzieci zmądrzeje za kilka godzin.Szczerze w to wątpię ,ale jak to mówią nadzieja umiera ostatnia.

*Oczami Ludmiły*
Wysiedliśmy ze statku i powolnym krokiem zmierzaliśmy ku fontannie.Fede szedł najwyraźniej czymś rozbawiony.Śmiał się sam do siebie.On coś brał?Nagle zatrzymał się i zaczął śpiewać.O matko święta w kim ja się zakochałam?Po chwili jego pomysł z śpiewaniem spodobał mi się bardziej.
-Wracamy już?-zapytałam ,gdy skończył śpiewać
-Okej to chodź.Niedaleko zaparkowaliśmy samochód-posłał mi szeroki uśmiech 
Ujął moją dłoń i pociągnął za sobą.Nie protestowałam tylko starałam się dotrzymać mu kroku.Skręciliśmy w lewo i znaleźliśmy się na jakimś parkingu.Kilka metrów dalej stał samochód którym tu przyjechaliśmy.

*Oczami Camili*
-Naty spróbuj jeszcze raz wejść-rozkazałam 
-A ty co?-oburzyła się 
-Będę tu stać i pilnować ,żeby nie spadł-powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie -A jak ja spadnę?-zapytała
-To spadniesz-prychnęłam 
Naty przewróciła oczami i zrezygnowana próbowała wspiąć się na drzewo.Stałam i patrzyłam w górę na gałąź nade mną.Oby nie spadł,oby nie spadł.
-Może byś pomogła?-upomniała się Naty
Westchnęłam ciężko i podeszłam do niej i złożyłam ręce ,a ona postawiła na nich nogę.Z całych sił próbowałam ją podnieść.Naty trzymał się jakiś gałęzi i próbowała podciągnąć za pomocą tych gałęzi.Na całe szczęście udało się i była już na drzewie.
-I co  da....-nie dokończyła
Zdziwiona patrzyła w jakiś punkt za moimi plecami.Odkręciłam się i podążając za jej wzrokiem dodarłam do małego kotka idącego po woli po trawie.
To my się tyle męczymy ,żeby go ściągnąć z tego drzewa ,a on tak po prostu skacze.Wcześniej nie mogłeś?

*Oczami Leona*
Postanowiliśmy ogarnąć trochę dom po tej wielkiej bitwie ,ale ,gdy przyjrzeliśmy  się wszystkiemu dokładniej te dobre chęci odeszły tak szybko jak się pojawiły.Violka zgarnęła z kanapy swój pamiętnik i chciała gdzieś chyba iść.Szybko się odwróciła i wpadła na mnie ,a pamiętnik wypadł jej z rąk.Przykucnęliśmy w tym samym czasie i wzięliśmy różowy notes w ręce.Powoli go podnosiliśmy ,a nasze dłonie się zetknęły.Gdy staliśmy już prosto spojrzeliśmy sobie w oczy.Po woli zacząłem się do niej zbliżać.Jedną ręką ująłem jej policzek ,a drugą cały czas trzymałem pamiętnik.Nasze twarze dzieliły milimetry.Nagle do domu wbiegł ktoś z głośnym krzykiem.Od razu po głosie poznałem ,że to Federico.Szybko odsunąłem się od Violetty i spojrzałem na nią niepewnie.Potem wzrok przeniosłem na Fede chowającego się za kanapą.Patrzył na nas trochę zdziwiony i jednocześnie zaciekawiony sytuacją.


Od Autora:
Przepraszamy ,że tak długo musieliście czekać na ten rozdział.Rozdział 12 obiecujemy dodać trochę wcześniej i bez żadnych opóźnień.
Zmieniliśmy wygląd bloga ,podoba się? Czy lepszy był tamten wygląd? :)
czytasz=komentujesz=motywujesz

2 komentarze:

  1. CUDO!!!!!!
    Biedny kotek...
    Fede to na serio coś musiał brać!!!!
    Trzeźwy by chyba nie schował się za kanapą...
    WOJNA!!!!!!!
    Ciekawe kto teraz posprząta...

    A teraz, jeśli chodzi o wygląd to jest fajny :) Taka miła odmiana po tym czarnym. {?}
    Ja chyba też coś brałam... :/
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero co odkryłam tego bloga i już go kochamm ;*****
    Piszesz naprawdę wspaniałą historię ;****
    Na stówę bd tu częściej zaglądąła ;***
    I teraz pytanie do cb ;**
    Weszłabyś do mnie i oceniła mój blog ?
    Bo zależy mi o opinii od tak wspaniałej bloggerki.
    leonettaaq.blogspot.com
    Mam nadzieję że skomentujesz i dodasz się do obserwatorów.
    Kocham ;***

    OdpowiedzUsuń