-No kiedy ta pizza?-marudził Andres
-Poczekaj-powiedział Fede
Razem z Leonem poszedł do kuchni.Pewnie sprawdzić co z tym ubłaganym posiłkiem Andresa.Wrócili po jakichś pięciu minutach.
-Iii?-Ludmi zmarszczyła pytająco brwi
-Już.
-Taaak!Wolność!-krzyknął uradowany Andres
Zerwał się z miejsca i pobiegł szybko do kuchni.Wszyscy wymieniliśmy zdziwione spojrzenia i poszliśmy w jego ślady zanim on wszytko pochłonie.Weszliśmy do kuchni ,a Andres już zabierał się za drogi kawałek.
-Bo się zadławisz-zaśmiała się Cami
-To wtedy mnie uratujecie-odparł z pełną buzią
-Skąd ta pewność?-zapytał Leon
-Wasze życie beze mnie było by nudne-mówił z powagą w głosie mimo ,że całą buzię miał wypchaną pizzą
***
-Dziewczyny otwórzcie te drzwi!-krzyczał Fede
Leon i Fede mieli spać na dworze.Nie zbyt byli do tego przekonani ,więc wszyscy pomogliśmy im wyjść na zewnątrz.Potem pozamykaliśmy wszystkie drzwi i okna w razie jakby wpadł im jakiś głupi pomysł do głowy.
-Dziewczyny!-tym razem krzyknął Leon
Maxi i Marco poszli już na górę do swojego pokoju przygotowywać ''spadającą gwiazdę''.Dziewczyny i Andres zostali ze mną i Ludmi.
-Andres?-razem z dziewczynami przeniosłam wzrok na chłopaka
-To ja!-podniósł jedną rękę do góry
-A może chcesz dołączyć do Fedeona?-zapytałam głupio się uśmiechając
-Co!!?Nie!-wystraszył się-A jak spadająca gwiazda na mnie spodnie!?-mówił z przerażeniem
-Andres spokojnie będą z tobą najodważniejsze dzieci na świecie-pocieszyła go Naty
-Laura?-zapytał zdezorientowany
-Lepiej-uśmiechnęła się głupkowato Ludmi
Cami i Fran chciały go wypchnąć na zewnątrz ,ale on uciekł z krzykiem na górę do chłopaków.Poszłyśmy do salonu i czekaliśmy ,aż chłopaki skończą niespodziankę dla Fedeona.Siedzieliśmy tak bezczynnie aż w końcu ktoś nas zawołał.Poszłyśmy szybko na górę i ujrzałyśmy ręcznie robioną ''spadającą gwiazdę''.
-To co?Idziemy?-zapytał Maxi
-No-wszyscy się zgodziliśmy
Powędrowaliśmy gęsiego do pokoju Fran,Cami i Naty.Otworzyłyśmy drzwi balkonowe i po ciuchu weszliśmy na balkon.Fedeon był w sumie koło nas tyle ,że na ziemi.Znudziło im się proszenie nas o wpuszczenie ich do środka.Teraz leżą i gapią się w gwieździste niebo.
-Teraz?-szepną Marco
Dopiero teraz zauważyła ,że Andres został w środku.Achh no tak ,bo jeszcze gwiazda na niego padnie.I co to by było?
-Już-odszeptała mu Cami
Maxi rzucił kamieniem posypanym złotym,świecącym brokatem.Fedeon coś rozmawiali między sobą ,a po chwili zaczęli piszczeć i krzyczeć jak małe dziewczynki.
-Szybko do środka!-krzyknęłam szeptem
Wszyscy zaczęli pchać się w drzwiach balkonowych.Ledwo co ,ale udało nam się i zamknęliśmy szybko drzwi.Z dołu było słychać jak chłopaki dobijają się do drzwi i coś tam krzyczą.Nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy się wszyscy bez wyjątku tarzać ze śmiechu po podłodze.
*Następnego dnia ,godz.06:58*
Czułam jak łóżko na którym właśnie się znajduje całe się trzęsie.Kto śmie zakłócać mój sen!?Leniwie przetarłam oczy i je po woli otworzyła.Po naszym-moim i Ludmi-łóżku skakał rozbawiony Leon.Czy on ogłupiał.Przekręciłam głowę w prawą stronę.Ludmiła spała jak zabita.Nawet nie obudziły ją te wstrząsy spowodowane przez Verdasa.Spojrzałam na niego zdenerwowana.O proszę..!Tak zajęty swoją zabawą ,że nawet nie zauważył ,że wstałam.
-Już?Skończyłeś?-wymamrotałam leniwie zamykając oczy i kładąc się na prawym boku
-Ruszaj się!Dzisiaj miałem cię uczyć jeździć samochodem-przypomniał radośnie
-To ty serio mówiłeś?-zdziwiłam się otwierając oczy
-Tak ,więc się róż ,boo..-nie dokończył tylko ponownie zaczął skakać po łóżku.Jeju Ludmi serio?Nic nie czujesz jak on skacze ci centralnie po nogach!?
-Nie,nie proszę nie!Skończy już skakać!-krzyknęłam płaczliwym ,a zarazem śpiącym i zdenerwowanym głosem
-No to chodź..-mówił cały czas skacząc
-Ale nie o..-spojrzałam na zegarek-Nie o 7 rano!-oburzyłam się
-Okej sama tego chciałaś-spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem
Zrobiłam pytającą minę ,a o on stał na łóżku patrząc się to na mnie ,to na śpiącą Ludmiłę.
-Chłooopaki!-wrzasną strasznie głośno ,aż mnie uszy zabolały.
Skrzywiłam się i zatkałam uszy.Wtem do pokoju wbiegł Federico,Andres i Marco z ogromnymi miskami wypełnionym wodą po brzegi.Marco i Fede wylali na nas całą ciecz ,a Ludmi aż zerwała się spod kołdry.Ja stanęłam na łóżku i założyłam ręce ,bo mi było zimno.Woda nie należała do najcieplejszych.Była strasznie lodowata.
-Andres..a ty zamierzasz stać tak z tą miską?-zapytał Leon cały czas stojąc na brzegu łóżka
Andres spojrzał na miskę i rzucił nią.Tak ,dobrze słłyszeliście.Andres rzucił miską!Woda lała się z niej ,gdy ta był jeszcze w powietrzu.Miska walnęła w Ludmiłe i zawiesiła się na jej głowie zakrywając jej twarz.
-Ał..moja głowa-jęknłęa
Wszyscy wybuchli śmiech em.To było dobre!Hahaha!
-Do twarzy ci w tym-mówił przez śmiech Leon
-Zazdrościsz ,bo wyglądam tysiąc razy lepiej niż ty nawet z tą miską na głowie?-odpyskowała
Wszyscy się znowu zaśmiali ,a Leon udał obrażonego.
-A ty zamierzasz w tym tak stać?-zdziwił się Marco
-Tak ,bo na stówę cały makijaż mi się teraz rozmazał po całej twarzy-miska zagłuszała jej głos
-Robisz na noc makijaż?-zdziwił się jeszcze bardziej
-Wczoraj nie zmyłam!-krzyknęła i podniosła ręce w geście obronnym
-To może ja pomogę ci dojść do łazienki?-zaproponowałam jej ze śmiechem
Ludmiła pokiwała twierdząco głową.Chwyciłam ją za ramiona od tyłu i nią ''sterowałam''.Wyszliśmy na korytarz i mijając pokój Maxiego i Marco doszliśmy do łazienki.Ludmiła weszła tam i zaczęła robić pożądek ze swoją twarzą.
***
-Zac będzie w...
-Jeju..znowu-Maxi przerwał Ludmi
-Są dwa typy ludzi..Ci co lubią Zac'a i ci co nie mają gustu-mówiłam z miną jakbym myślała
-O chłopaki!Patrzcie zaliczacie się do bezguści!-zaśmiała się złośliwie blondynka
Przybiłyśmy
- No to Zac będzie miał wywiad za godzinę-tym razem blondynce nikt nie przerwał
- Przykro mi Leon , ale przekładamy "naukę jazdy "-uśmiechnęłam się
-No co ty ja cię dzisiaj nauczę -mówił Leon gdy Fede mu przerwał
- Życzę powodzenia- przewrócił oczami a Violetta walnęła go w ramię
- Tak jak mówiłem nauczę cię jak chcesz to obejrz sobie tego Zacusia a jak skończysz to wtedy jedziemy-tłumaczył Verdas.
-Czekaj jak nazwałeś mojego męża?-zapytała się Ludmiła
-Kogo?-Fede zrobił dziwną mine
- Jej męża!!!-Andres krzyknął do ucha Federico .Wszyscy spojrzeliśmy na Andresa
- No co nie usłyszał-poruszył ramionami
*Oczami Ludmiły*
Po obejrzeniu najlepszego wywiadu na świecie Violka i Leon pojechali i raczej wątpię , żeby nic nie zepsuli wkońcu Viola prowadzi . Fran poszła na spacer . Fede gadał z Laurą przez telefon ona chce ze wszytkimi gadać tylko nie ze mną ,a tak serio to boję się co ona mu tam nagadała . Moje rozmyślenia przerwała Naty
-Marco?-widać było , że coś chciała .
- Polo!-krzyknął Andres czesem myśle , że zamiat stawać się mądrzejszy to jest coraz głupszy
*Oczami Leona*
Z Vilu jeździmy naprawdę długo no dobra 15 min. ale jak ona jest za kierownicą to to jest jak wieczność!
-Po co przyśpieszasz!-krzyknąłem

-Bo jestem twoim nauczycielem-podniosłem dumnie głowę
-Co?!-krzyknęła jeszcze głośniej zaczęliśmy się kłócić nie zauwrzyliśmy , że Violka wiechała w błoto wyszliśmy z samochodu i weszliśmy na dach , ponieważ Violka się bała , że zaraz jakaś żaba wyskoczy z zza krzaków
-No zrób coś!- krzyknęła
-No ale co!-przez to że krzyknąłem spadłem z samochodu prosto w błoto.Violetta zamiast mi pomóc to się śmieje
-Pomożesz?-uśmiechnąłem się
-Nie-powiedziała przez śmiech
-No Violka no!-przewróciłem oczami.
-No spoko ,spoko-padła mi rękę ja ją pociągnąłem do siebie spadła z auta
-Nadal ci jest do śmiechu?-zapytałem ona pokiwała głową na tak i wzięła do ręki błoto i wtarła mi w twarz od tamtej pory zaczęliśmy "Wojnę błotną"
*Oczami Fran*
Chodziłam po parku bez celu gdy nagle jakiś chłopak na mnie wpadł ja upadłam na ziemie on tylko stał i się śmiał .
-Nie spytasz czy wszystko ok-zapytałam z miną jakbym miała zaraz go zabić.
-Wszystko ok?-zapytał obojętnie.
-Nie interesuj się!-wrzasnęłam na niego on się tylko uśmiechnął.
-A tak zmieniając temat to Diego jestem-wyciągnął do mnie rękę by mi pomóc
-Fran dla ciebie Francesca-uśmiechnęłam się chytrzę.
*Oczami Leona*
Gdy przestaliśmy naszą "wojnę" postanowiłem zadzwonić do Fede , żeby po nas przyjechał ,bo raczej moim samochodem nie przyjedziemy .Gdy skończyłem rozmowę usiadłem obok Violki.
-I co przyjedzie?-zapytała po chwili ciszy.
-Tak...z Ludmi , żebyś miła z kim pogadać-powiedziałem-widzisz jak się o ciebie troszczę chyba mi się coś za to należy
-Co znowu chcesz?
-Dzisiaj wieczorem macie ten koncert Zac'a tak?-pokiwała głową-o tej samej godzinie jest mecz i...- nie kończyłem bo ona mi przerwała
- Nie nie nie i nie , z tego co wiem to jest jeszcze drugi telewizor
- Tak ale tamten czasami się zacina i jest w piwnicy a w do piwnicy raczej nie wejdziecie z dziewczynami co nie?-tłumaczyłem.
-Sorry nie -kiwała głową naszą rozmowę przerwał nam dziwięk otwierających się drzwi samochodu.
-Masz coś tu-Fede wskazał na moją twarz całą w błocie
-No co ty nie powiesz-powiedziałem sarkastycznie
*Oczami Federico*
Kiedy dotarliśmy do domu do meczu została godzina poszedłem z Leonem do kuchni i Zobaczyliśmy Andresa.
-Andres co ty znowu robisz?-zapytał mój przyjaciel
-Szukam szczęścia- Andres się odwrócił
-Po pierwsze znowu ? A po drugie w lodówce?-zapytałem zdziwiony
-Po pierwsze tak, a po drugie gdzieś musi być.
Od Autora:
Przepraszamy za błędy. ;)
czytasz=komentujesz=motywujesz
Ha ha fajny rozdział <3 Bardzo ładnie piszesz cudne to było ,a najlepsze z Andresem :) Czekam na jakies wątki z Fedemilą ,3 Lovciam i czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńTwoja nowa czytelniczka Na Tka
Dziękujemy <3
UsuńWpadnij czasem do mnie i skomentuj coś będę wdzięczna :)
UsuńNa Tka
Boski! <3 Hahah nie umiem wybrać swojego ulubionego momentu.Haha przypuszczam ,że Violka nie zdobędzie prawka tak szybko.Prędzej zabije Leona niż się nauczy jeździć xD
OdpowiedzUsuńAndres!Szczęścia nie znajdziesz w lodówce!Lepiej zajrzyj pod poduszkę! Hahaha sorry xD Jakoś tak mi się to skojarzyło z dzieciństwem..No wiecie wróżka zembużka (ząb+poduszka=pieniądze-szczęście)
Hahaha taka mała rozkmina ;D
Weeny kochaniutkie! ;*
Dziękujmy <3
Usuń